Skarby Ziemi Łużyckiej Kraina Domów Przysłupowych

Obyś żył w ciekawych czasach – tak mówi chińskie przysłowie. My uczniowie klasy 4c SP1 w Bogatyni mieliśmy podwójne szczęście. Urodziliśmy się w ciekawych czasach i mieszkamy w wyjątkowym miejscu. Wyjątkowym, bo nie spotykanym nigdzie indziej - Krainie Domów Przysłupowych.

Nasza przygoda z domami przysłupowymi


Od Proboszczówka przy pl. Bohaterów Warszawy

Moje przemyślenia przed...

Kiedyś nie sądziłam, że domy łużyckie, których w Bogatyni jest tak wiele, są zabytkami. Patrzyłam na nie jak na wszystkie inne domy w naszym regionie. Nie wiedziałam, że mamy je tylko tutaj.
Ola

Kiedyś niewiele wiedziałam o domach przysłupowych. Myślałam, że są to zwykłe, stare domy. Wtedy byłam jeszcze mała i niewiele wiedziałam o życiu.
Klaudia

Kiedy pani powiedziała, że jedziemy na wycieczkę, ucieszyłem się. Ale jak oznajmiła, że do Działoszyna i Zgorzelca, trochę się zdziwiłem. Co można zwiedzać tak blisko domu? – myślałem. Pani zapewniała, że nie będziemy się nudzić. Tłumaczyła, że poznamy architekturę łużycką. Jadąc nie wiedziałem, co znaczy dom przysłupowy. Domyślałem się tylko, że chodzi o stare domy.
Łukasz

Wcześniej uważałem, że są to domy jak każde inne, niczym się nie różnią.
Kacper

Dla mnie przed wycieczką domy łużyckie były normalnymi domami stojącymi przy ulicy.
Marta


Od Bez tytułu

Przystanek pierwszy

Wizyta w Izbie Regionalnej przy Szkole Podstawowej
w Działoszynie




Założycielem muzeum jest pan Ryszard Zawadzki, który od ponad 20 lat, z pomocą uczniów i mieszkańców Działoszyna, kolekcjonuje zabytki związane z naszym regionem. Pan Ryszard opowiedział nam o nich. Mogliśmy zobaczyć meble, sprzęty gospodarstwa domowego, narzędzia rolnicze i inne ciekawe eksponaty wykorzystywane przez Łużyczan, czyli ówczesnych mieszkańców tego regionu. Opowiedział nam też o domach przysłupowych:
„Domy przysłupowe są charakterystycznym elementem miejsca, w który mieszkamy. Są to przede wszystkim domy drewniane, które nie mają fundamentów i których ściany nie są pokryte tynkiem. To jest tak zwana wolnonośna konstrukcja. Wykopana w takim domu studnia jest niezależna od całej konstrukcji domu. Konstrukcja domu opiera się na jednym albo dwóch słupach czyli najgrubszych belach, które odgrywają rolę nośników. Na nich podwieszano za pomocą cieńszych belek – krzyżaków konstrukcję ścian parteru i piętra oraz dach. Dlaczego budowano tu domy przysłupowe? Dlaczego w XVII i XIX wieku? Domy te nie są wynalazkiem Górnołużyczan, tylko Czechów, którzy osiedlili się na tych terenach po wojnie trzydziestoletniej. W wyniku prześladowań religijnych z południa przenieśli się tamtejsi mieszkańcy. Zajmowali się oni tkactwem chałupniczym. Warsztat tkacki gdy pracował powodował silne wibracje. W związku z tym budynki, w których znajdowały się warsztaty musiały te wibracje wytrzymać. Stąd lekka konstrukcja domu przysłupowego. Domy te trudno utrzymać w dobrej kondycji. Belki muszą być odpowiednio konserwowane, glina również nie jest materiałem trwałym."
W Działoszynie znajdują się również liczne domy przysłupowe, między innymi jedyny jeszcze stojący przysłupowy dom bramowy.

Przystanek drugi

Zagroda Kołodzieja

Obecnymi właścicielami domu są Państwo Elżbieta i Jerzy Gotthardt. Pani Elżbieta bardzo serdecznie przywitała nas przed domem. Opowiedziała nam historię tego miejsca:
„Zagroda Kołodzieja w Wigancicach wybudowana została w 1822 roku przez Waltera Stephena, który wraz z rodziną mieszkał w nim aż do 1947 roku, czyli do czasu, kiedy w wyniku powojennej zmiany granic, Niemcy zostali wysiedleni z tych terenów. Następnie zamieszkało w nim jeszcze pięć rodzin polskich. W oryginalnym stanie, bez żadnych przeróbek przetrwał do dziś. W 2005 roku przeniesiono ten dom z Wigancic do Zgorzelca. Jest to druga, po Kościele Wang, udana translokacja domu drewnianego w naszym regionie. Translokacja, czyli przemieszczenie domu trwała od 16 maja do 11 czerwca 2005 roku. Do translokacji przeznaczonych zostało 520 elementów. Każdy z tych elementów był ponumerowany. Numer znajdował się na specjalnej blaszce. Demontaż domu trwał trzy dni, czyszczenie i zabezpieczanie konstrukcji drewnianej, dwa tygodnie, dziewięć dni montaż. W domu jest 66 okien, z czego 80% jest oryginalnych. Dom ma rzadko spotykany mansardowy dach. Zbudowany jest z modrzewia. Jest bardzo okazały, gdyż ma aż cztery kondygnacje.
Dom miał funkcję usługowo-mieszkalną. Kołodziej prowadził tu swój warsztat, a w izbie zrębowej i na piętrach była część mieszkalna.”
Wystrój wnętrza jest piękny. Na górze będzie niedługo pensjonat. Pokoje urządzone są stylowo. Na dole jest bar i restauracja. W sieni wiszą na ścianach stare fotografie oraz pamiątki, np: miś pluszowy nazwany po ostatnim niemieckim mieszkańcu tego domu, Rudolf, klucz i pieniądze, które Pani Elżbieta otrzymała od Pana Rudolfa Poselta wraz ze słowami: "Moja mama zamknęła tymi kluczami drzwi i wyjechaliśmy w nieznane... dzisiaj Pani przywozimy te klucze z życzeniami, aby udało się Pani ten dom uratować”.
W ciemnej komorze był kiedyś warsztat kołodzieja. Przypominają o tym malowidła na ścianach – warsztat i rozmowa między kołodziejem i jego drugą żoną na temat „Która krowa jest lepsza i daje więcej mleka?” W warsztacie przywitał nas pies Pani Eli, bernardyn o imieniu Kora. Pracą kołodzieja było budowanie i naprawianie wozów. Taki wóz, najprawdopodobniej ostatni wóz, który zbudował kołodziej, stoi na podwórzu zagrody.
Pani Elżbieta opowiedziała nam o jeszcze jednym ciekawym pomyśle, który udało Jej się zrealizować. Otóż na bal sylwestrowy zaprosiła wszystkich byłych mieszkańców Zagrody Kołodzieja. W czasie wspólnej zabawy wspominali dawne czasy, dzielili się przeżyciami związanymi z domem.
26.03.2009 w Radiu Wrocław wysłuchaliśmy audycji na temat przedsięwzięcia Pani Elżbiety. Oprócz informacji, które już znaliśmy, mogliśmy wysłuchać wspomnień ostatnich niemieckich mieszkańców, oraz Polaków, którzy po wojnie związani byli z Domem Kołodzieja. Takich osób jest jeszcze około trzydziestu.
Dom Pani Eli jest jedynym uratowanym domem z Wigancic. Wszystkie pozostałe zostały zniszczone. Pełni podziwu i uznania dla tego, co zrobiła ta wyjątkowa kobieta, życzymy aby ciepło, dobra energia i wyjątkowa atmosfera nie opuszczały tego miejsca.

Przystanek trzeci

Wycieczka do Wyszkowa

Wracając ze Zgorzelca przejechaliśmy przez znajdującą się na uboczu wieś Wyszków. Powstała w roku 1666. Zamieszkiwali ją ludzie zajmujący się głównie rolnictwem i tkactwem chałupniczym. Dziś Wyszków wydaje się miejscem zapomnianym przez wszystkich. A jednak to prawdziwy skansen domów przysłupowych. Większość z nich znajduje się jednak w opłakanym stanie.

Przystanek czwarty

Wywiad z Panem Włodzimierzem Kaliniakiem

W Bogatyni mieszka artysta malarz, Pan Włodzimierz Kaliniak, dla którego zabudowa łużycka stała się inspiracją do pracy twórczej. Poprosiliśmy o wywiad.
Dzień dobry. Jesteśmy uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Bogatyni. Czy zechciałby Pan odpowiedzieć na interesujące nas pytania. Przygotowujemy przewodnik po domach przysłupowych.
Witam Was i postaram się opowiedzieć co mi jest wiadome.
• Ile lat mieszka Pan w Bogatyni i skąd Pan przyjechał?
Do Bogatyni przyjechałem w 1948 roku ze Lwowa. To miasto obecnie należy do Ukrainy.
• Skąd się wzięło Pańskie zainteresowanie architekturą łużycką?
• Budownictwem łużyckim interesuję się dlatego, że po prostu istnieje, a ja w nim. A po drugie jest inne, piękne, trochę jak z bajki. No i nie ma drugiego takiego w Europie.
• Czy ma Pan wykształcenie plastyczne?
• Jestem samoukiem
• Jaką techniką Pan maluje i dlaczego?
• Maluję techniką akwarelową „z powodów estetycznych”, bo w przeciwieństwie na przykład do farb olejnych, które są bardzo brudzące dla malującego nimi, farby akwarelowe rozpuszcza się wodą. A tak naprawdę bardzo polubiłem technikę akwarelową.
• Ile czasu zajmuje Panu namalowanie obrazu?
• Z tym bywa różnie. Ponieważ nie noszę zegarka nie potrafię tego sprecyzować; jedną godzinę, może cztery, może pięć…
• Które elementy domu przysłupowego wymagają najwięcej pracy?
• Nie dzielę swoich prac na elementy. Nie bardzo się nimi przejmuję. Staram się stworzyć przede wszystkim nastrój, czyli to co w tym całym obiekcie znajduję: sam dom, otoczenie, kolor, światło i cień oraz masę innych szczegółów, które nie sposób nazwać.
• Czy na Pańskich obrazach są tylko domy bogatyńskie?
• Maluję nie tylko nasze domy, ale również wszystko to, co mnie w danym momencie interesuje, to jest: martwą naturę, kwiaty, pejzaże, a czasami portrety.
• Ile takich obrazów powstało?
• Tego naprawdę nie pamiętam, nie prowadzę żadnej dokumentacji. Może sto?
• Czy obrazy, które Pan maluje powstały na podstawie zdjęć czy z natury?
• Z tym bywa różnie. Ze zdjęć, ze szkiców, z natury, a czasami niektóre również z pamięci, w której utrwaliły się obrazy i znam je w szczegółach.
• Czy Pańskie zainteresowanie architekturą łużycką związane jest tylko
z malarstwem?
• Raczej tak. Ta piękna i unikalna architektura interesuje mnie wyłącznie jako obiekt malarski.
• Proszę opowiedzieć nam jakąś ciekawostkę związaną z domami przysłupowymi?
• Może to wyda Wam się dziwne, ale dachówki, którymi kryte są łużyckie domy zobaczyłem po raz pierwszy dopiero w Bogatyni, ponieważ domy skąd pochodzę kryte są wyłącznie blachą.
• Czy chciałby Pan mieszkać w takim domu? Dlaczego?
• Nie bardzo chciałbym mieszkać w takim domu ze względu na wygodę. Zbyt niskie mieszkania, małe okna, piece na węgiel itp.
• Co było dla Pana największym zaskoczeniem, osiągnięciem związanym
z Pańską pasją?
• Zaskoczeniem dla mnie było wielkie zainteresowanie moimi pracami nie tylko w Bogatyni. Miałem wystawy również w Czechach (zbiorową),
w Niemczech, kilka w Bogatyni, a ostatnio w Domu Kultury w Zgorzelcu. A prawdziwym zaszczytem było zakupienie mojej pracy, którą otrzymał pan Donald Tusk w prezencie, podczas swego pobytu w Bogatyni dwa lata temu, zanim jeszcze został premierem naszego państwa.

• Proszę opowiedzieć nam jakąś zabawną historię związaną
z działalnością artystyczną?
• Nie zdarzyła mi się niestety żadna zabawna historia związana
z moimi pracami, która by Was zainteresowała.

• Czy możemy wykorzystać reprodukcje Pańskich obrazów w naszym folderze?
• Będzie mi bardzo miło, jeżeli zechcecie wykorzystać moje prace. Proszę tylko o to, by na tych reprodukcjach kolorystyka zbytnio nie odbiegała od oryginałów.
Dziękujemy Panu za udzielenie wywiadu i pozdrawiamy serdecznie.

W prezencie od Pana Kaliniaka otrzymaliśmy dwa obrazy, które zawiesiliśmy
w szkolnej bibliotece.

Przystanek piąty

Spotkanie z Panem Zbigniewem Szklarkiem

„Cudze znać dobrze, a swoje należy”. Tym mottem kieruje się Pan Zbigniew Szklarek, którego zaprosiliśmy na lekcję historii. Pan Zbigniew jest emerytowanym kierowcą, a Jego pasją jest właśnie historia Małej Ojczyzny. Rodzice przyjechali do Bogatyni w 1945 roku. Już jako mały chłopiec wszystkiego był ciekaw i wszędzie Go było pełno. Dziś, dzięki tym obserwacjom potrafi opowiadać o ludziach, domach, miejscach, których już nie ma. Dawno temu był uczniem naszej szkoły, nie zawsze grzecznym i wzorowym. Opowiedział nam o tym jak wyglądała kiedyś szkoła, jak polubił geografię i historię na tyle, że postanowił pozostać w tej samej klasie na drugi rok, oraz o tym jak pewna piątka z historii zmieniła Jego życie. Podzielił się z nami swoją wiedzą na temat domów przysłupowych:
„W zabudowie przysłupowej wykorzystywano tylko te materiały, które stworzyła natura: drewno, glina, słoma. Przysłupy wykonane były z drewna, natomiast wnęki między nimi wypełniała wykładzina ze słomy owsianej i gliny. Robiono warkocz ze słomy owsianej, która ma wyjątkowe właściwości energetyczne, maczano w glinie i uplatano między patykami szkieletu wnęki. Następnie ubijano słomę z góry specjalnymi zgrzebłami, a glinę, która wyciekała zacierano jako tynk. Następnie bielono wapnem. Wartość cieplna takiej ściany jest trzy razy większa niż muru wykonanego z cegły. Stropy nad mieszkaniem wypełniane były sieczką owsianą oraz plewami zmieszanymi z gliną. Konserwacja drewna polegała na starannym suszeniu okorowanego drewna przynajmniej przez rok. Z tego drewna wykonywana była konstrukcja główna. Robiona była ręcznie. Pierwszy etap prac należał do murarzy, których zadaniem było wykonanie fundamentów. Następnie cieśle wykonywali wszelkie konstrukcje drewniane. Gliniarze czyli kowaliki zajmowali się ścianami. Prace wykończeniowe i wszelkie ozdoby, których w domach przysłupowych nie brakuje, to zadanie dla dekarzy, kamieniarzy, stolarzy i kowali. W budynkach znajdowała się wędzarnia. Mieściła się w kominie, na strychu lub w piwnicy. Piec chlebowy znajdował się w przybudówce. Większość domów miała kształt litery T lub L. Po lewej stronie znajdowała się izba zrębowa, po prawej pomieszczenia gospodarcze – warsztat, pomieszczenia dla zwierząt. Jeszcze w XIX wieku większość domów pokryta była słomą. Później zastąpiła je dachówka.